Edynburg … miejsce, które zdaje się oddychać historią, pełne czaru i magii na każdym kroku. Każdy zaułek, każda kamienica zdają się kryć własne tajemnice, a szczególnie jedna ulica sprawia, że serce bije mi szybciej – Victoria Street. Gdy pierwszy raz postawiłem na niej kroki, poczułem, jakbym przeniósł się do świata Harry’ego Pottera. Tak, tej samej magicznej serii, która towarzyszyła mi przez lata i kształtowała moje dziecięce marzenia. Victoria Street, ze swoimi kolorowymi fasadami i nieco krętymi schodkami, jest wręcz ucieleśnieniem ulicy Pokątnej. To miejsce nie tylko wygląda, jakby można było tu znaleźć magiczne sklepy i eliksiry, ale także promieniuje taką atmosferą, że czuję magię pod stopami.

Zauroczony historią Victoria Street
Historia tej ulicy sięga XIX wieku, a jej twórcy chcieli, by wyróżniała się wśród edynburskich ulic – i moim skromnym zdaniem udało im się to bez dwóch zdań. Ta ulica jest jak żaden inny zakątek Edynburga; cieszy oko swoim krętym kształtem i kolorowymi witrynami, które wręcz zachęcają, by do nich zajrzeć. Przechadzając się nią, wyobrażam sobie, jak przed wiekami spacerowali tędy kupcy i handlarze, przyciągani urokiem jej wyjątkowej architektury. Nie wiem, czy to zasługa unikalnego układu budynków, czy też kolorowych fasad, które aż biją żywymi barwami – jedno jest pewne: Victoria Street to miejsce z duszą.
Idąc nią, czułem się tak, jakby każdy krok przybliżał mnie do świata pełnego czarów. Jakby za chwilę zza rogu miał wyłonić się sklep z magicznymi różdżkami, a uliczny gwar zmienił się w szept magicznych zaklęć. To coś więcej niż tylko ulica. To jakby korytarz do innej rzeczywistości, której część, głęboko w środku, zawsze marzyłem, by była prawdziwa.
Edynburg i magia Harry’ego Pottera
Nie jest żadną tajemnicą, że Edynburg miał ogromny wpływ na J.K. Rowling, która mieszkała tu przez lata, pisząc kolejne części sagi o młodym czarodzieju. Wyobrażam sobie, jak siedzi w jednym z tutejszych pubów, obserwuje miasto i wyłapuje inspiracje do swoich książek – inspiracje, które ostatecznie nadały jej światu taki wyjątkowy klimat. Victoria Street jest tylko jednym z przykładów, ale dla mnie to ten najbardziej uderzający. Przechadzając się nią, rozumiem, dlaczego to miejsce mogło zrodzić wizję ulicy Pokątnej – pełnej magicznych sklepów, gwarnej i ekscytującej.

To tutaj Rowling mogła obserwować, jak kamienice wznoszą się piętrami w górę, a ulica biegnie lekko zakosami, tworząc prawdziwie baśniowy krajobraz. To, co ja odczuwam spacerując tą ulicą, to uczucie niesamowitego ciepła, jakbym wrócił do ukochanej historii, ale tym razem nie czytając jej, a wręcz doświadczając na żywo. Ta bliskość z „Harrym Potterem” i jego światem sprawia, że Victoria Street jest czymś więcej niż ulicą – jest swoistym hołdem złożonym książkom, które na zawsze zafascynowały mnie światem magii.

Edynburg dla mnie to oaza wyobraźni
Patrząc na Edynburg, wcale nie dziwię się, że Rowling czerpała z niego inspiracje. Miasto wypełnia tak gęsta atmosfera tajemnicy, że nie sposób się jej oprzeć. Z jednej strony mamy majestatyczne, gotyckie katedry, z drugiej urokliwe kawiarenki, gdzie łatwo się zaszyć i uciec w świat marzeń. Czasem wręcz wydaje mi się, że słyszę za sobą kroki czarodziei, którzy przemykają obok, skryci w cieniu ulicznych latarni.
Przesiadując w kawiarniach, jak The Elephant House – miejscu, gdzie Rowling stworzyła pierwsze rozdziały swojego dzieła – czuję niemal namacalnie tę samą inspirację, która towarzyszyła jej wtedy. Czy może być coś piękniejszego niż świadomość, że siedzę w miejscu, które przyczyniło się do narodzin jednej z najbardziej ukochanych historii mojego życia? Tak, Edynburg jest prawdziwie magicznym miastem, ale to, jak ożywia ono moje wspomnienia z książek, czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym.
W dzieciństwie nieraz marzyłem o tym, by móc znaleźć się na ulicy Pokątnej, zajrzeć do sklepu Ollivandera czy kupić magiczne przedmioty w sklepie Zonka. Teraz,będąc już dorosły i idąc po Victoria Street, czuję, jakby tamte marzenia nie były już tylko dziecinną fantazją, lecz prawdziwą rzeczywistością. To niezwykłe, że miejsce takie jak Victoria Street może wywołać w dorosłym człowieku tak intensywne emocje, wręcz dziecięcą radość, jakbym znowu miał jedenaście lat i czekał na list z Hogwartu :).
Mieszkając tutaj przez 6 lat zakochałem się w Edynburgu bez reszty, a Victoria Street jest dla mnie jego prawdziwą perłą. Ten kawałek świata, gdzie magia wisi w powietrzu, gdzie świat Harry’ego Pottera zderza się z rzeczywistością, pozwala mi uwierzyć, że każdy z nas ma w sobie coś z czarodzieja.

